już późno już idziesz strach obleciał kamienice trzeba mieć oczy jak kamer ronda dwa na szlak toczę się ja mój stan pierwszoosobowi grają ja dziś
w rocznicy odpalam pewny stanów kiść
zbliża się odwilża mać znów cypriana szukać w lasy pełne krzaków jebutny walizką po twarzy ci da w dziewięć kropek źle ciało reaguje nie tak stali mocny w woli postanowienia w roli swoje niewoli
tak to chyba cie szuka buka bezosobowym
przeszłości nie wracania bo szkoda badania na nowo swego umysłu lekkiego przemysłu handlowego swoimi motylami durno brzusznymi tak tak ja rak albo może waga eklektycznie i lirycznie z gównem z łączyć skanować lustra całować obracać toczy i stan toczyć i stan moje słowa
moje myśli
zrobię przerwy znak na pokój swój irak lubieżnym łóżkiem pęknięty,być
co poranek przedpołudniowy jedną myśl ciągła trasa dietla rasta wiadomo już czym popędził bez syntetycznego obrazowania gibających kolan na ciepłym marcowokwarcowym cieple zrzekł się handlu gdzie szkoła latami ciągną niechcianych bez skupienia matczynego gubienia myśli kolejnego punktu znalazł za przeciw kolejny raz wiedzieć coś chcą nic nie wie nie konkretyzuje nie skupia nie myśli