turbo przestrzeń ludzi

trafiasz
g
substytut
5
a może trzeci
i chyba już nie mogę
pękam
nie dzwoń
zrywam rekalmówkę
fkładasz w moje usta nie te słowa
gdzie mirykul
nie łorking
i zmieniasz
płytę na lupę
co że przygrzewam
spawem
związków przeszłych i dziękczynnnnych
koniec bliski
zbieżnych zdarzęń niewinnych
zbliżasz
proszę teraz 

kiedy w oknach z naprzeciwka 
patrząc
żaluzje zasłonięte
wchłaniasz ze swej strony
otwartość



niepotrzeba zasłaniać
zostaw już to okno i
patrzenie
wlewaj wrzątek
marzenie




a czy już jeśli
łono
przyrzeczenia głaskając głośno
i szyby w .skroni.
nie żałuję
grono  moje
oddalasz
znikaj samolotem
w gruzie leżąc polaku
chyba myląc 
łatwo
kiedy niszcząc te kilometry
lodowca
jeden
łechtaj
gromadząc



la vita è
















szybciej niż dwadzieścia siedem sekund
na różnych wysokościach
przejazdem w zakrętach
nie odpuszczaj bo widzisz
roluje i weryfikuje na poziom jeden-zero
pod ramię wezmę
łódka czeka, znów wpadam do wody w butach
po co mi ta skała 
wolisz unosić się od soli wyżej
ich montenegro, pozostawione na ciągłe spojarzenia
w przestrzenne błekitny
do góry, tak, odchyl głowę
i rozsuń usta
spojrzeń na placu mnóstwo
odpowiada mi marakuja
język jest w sumie jeden
gdzie stromo już
i portfel z bransoletką znika

chciałem tylko pokazać jak się zaczyna








unieś swój spokój
wskakuję do wody
wyczyść to
pływam w butach 
trawarica
od jednego końca do drugiego
oddech i tulę mocno
trochę się boję i czegoś szukam
idę po warzywa, owoce i ser
buty same zeszły ze stóp
oni chyba nie lubią polaków
płynę dalej i wychodzę na brzeg
nie chcę kontaktu z tym miastem
zapomniałem, że buty zostały w wodzie
tęsknię znów i tulę mocno
szukam ich bardzo długo i nurkuję
zostaw to na polaroidzie
znów od brzegu do brzegu
wychodzę pod górę dość długo
nie mogłem znaleźć butów



suma

za płuca do góry podnieś
skóra odchodzi łatwo, kiedy ostry nóż masz
niełatwo już sumieniem się kierować
skutkiem i punktem zwrotnym każdego dnia nowonarodzony
w nazwie

z tych płuc napędowy wylewa się olej 
zrób coś
za długo trzymasz, puść, choć chwile, wiatrem znów obliż
wargi
masz w garści 
każde słowo może trafić

prawdopodobnie nie ruszy wiele
ale drobne wypadną
będę zbierał z ziemi

w nieświadomości
wiatrem popychani
lekko sami
uśmiechaj się i mów - dobrze

grzmot burzy
lodowiec wpada







Archiwum bloga