sobota oczyszczeń





chyba to było tak
że wszystko w sylaby
złożyć się
nic nie dociera jak
matka krupiera
rozdaje masło w pogoni
za zdaniem

koniec syntetycznego
prania mózgu

szybko przewija się
między kręgami
jak ostryga utrzyma
się w kamień wbić
i stłumić myśli

przemyśli...

stawianie pod ścianą
jak z trzydziestego
za mur poszedł
samotny w środku
w zarodku nie prowadzącego
dwu letniego syna z gratulacją
chce iść

z akademii kilka

pogody świeci jest ciepło









































przez s





szukasz cyprian były tylko
kartaginy posłuszny stonowanie
panu Bogu selektowane
nie nie szukać twoje nazwy
popów zamiarów panie nie
nie łaknie już twój naród

właśnie w taki preparowany
sposób szczerość na potrzeby
otwarcie i inne żartu narodu
dywagacje są nie mojego...

bez nas nie przeprasza
nie szukam nie mówi
ram już otwarcie
przestrzeni ramy zamyka
mam nadal
mało




bo nawet to jeśli
wracam już uczą SIĘ
że to ptak wolny
skrzydłami macha
widzi niebo
to nowe
że trzeba się chwalić
że trzeba ten temat do końca pociągnąć
refleksje uchronić
złapać to chwile co prowadzi
nie wadzi w planach szybko terminowych
bo o to się zwłaszcza
mętli z grubsza wypętli
z łaską słowotwórstwa znajdzie
z łatwością


to ty

czwartek u dyptyków






sople mopy z szopy
szybko weź
uciekaj i bierz
nogi w ruchy
nie gwiazdy toczą
się płytą

garaż
kolejnością azorów
sen
z łatwością prezydent miast
szept cisza pada
lekcja blada
pokory i prośby

ze szkoły trzy portetry noszę



bałwan z 2b



10 dni

models: Sabina&Ayana/ make-up: Stybka/ styling&photo: c.kot














































jak z rytmem ja ty czy ona
płynie zaś łatwo mi się głowa
obraca od mojego stanu to
glowe rozdrapac chce sobie chce ja
bo grazyny przyjaciol nie moge znalesc
szukam szukam bo miedzy stanie wyrazowe
doszuka się w słowie przykładowo
dla nas to nic konkretnego
czy to ja czy ty czy ona znow
szukaa
swoich gwiazd łapie paski tańczą
łapie znów znajoma twarz
berlin lat siedemdziesiąt złapał
mnie za głowe
dobre dobre dobre rzeczy wysłasz
ale szkoda ze przybywasz
zawsze zapóźno

zima błysk strzał spać patrzał

schowana po kąta ściany
znów rzucany prany
jak brudne pieniądze w rzece
hebanu pełnej krokwi kraju
wyskakują mi z głowy silnika mowy
utyka dotyk ruch zastyga
łaknie kosząc w lot

zasapanie powoduje
lekką obłudę kurzu wciąganie
podłoga wielkie zastanie
złapie szłamstwa małego literowanego
oszustwa

tłum ludzi bo październik bo jesień 92 zrodził





Archiwum bloga