zodiak

chcesz coś jeszcze dodać?
powracając i szukając słów, staram się nazywać czyny
opustoszałe z nie tego celu w
wynaturzeniach przeszłe
węzły sprute

historia grzebie w losach nie tego języka
i co więcej ma wpływ w tym jak ci tego nie zrobić
schwytać niecnie zawieszone w szpetności tego
węzła

i jeszcze spoglądać jak się wynaturza
stokrotnie tysiąc dla jedności
w tych słowach plątać
opieram się o drewno
już kiedyś słyszałem sens słów podobnych
co kropką się kończy
i sumą wysyła mnie w inną myśl odwetu
chcę wysysać
plądrować kruszec z przedpotopowego stanu
i jądrem zderzyć na przestrzeni kilku państw
spoglądać jak węzeł się przerwał
oddychać głęboko patrząc w górę
gdyż historia znów roluje

parawan pozuje
potem przechodzenie

po pychach 

torów łoskot

czas, który ustanawia
na nowo dobierasz
dopięte wcześniej rzeczy
odpinasz szybko bo chcesz zobaczyć
kruszec już niewarty tyle
chyba się pomyiłem

stawia szklanę z płynem na rogu stołu
chciałbym ją strącić
patrzeć wolniej jak spada szybko

nie mogę patrzeć ci w oczy
bo widać wszystko

a już goły nie lubisz być

histeryczne stany przedpotopowe 
albo powódź znów wraca

chciałbym cię uśmiechnąć
kiedy zawracasz

.

powidok smutku i tulipan

zmęczony
co wolna jeszcze
puki płynie
nie ma to myśl w sobie zachowania
wpada i preparuje mnie, niszczeje
nie cieszę
nie załatane
odpada, klepie
stęka
brakuje metod
na co to komu
kto sie tym interesuje
weź się nie przejmuj a przejdzie
niech siedzi tam i piszczy
woła o uwagę, nędznie puki
kryptonimfa stadionu
że niby cel jest dobry
i gwarantem się stanie
po co mi przypominanie
na co ta funkcja w tym roztworze
ostatni mój raz
potworze

kuter








plan
i misteria
wołga 
nie przejawiaj bo to lepiej żeby spało
choć sapie
a zgliszcza już gniją
pożogą

gratyfikacje paryskie
postęp urbanistyczny
i jego konsekwencje
to tylko układ
i prewencje

dziękuję, na prawdę warte oparcia
i syto się czuję
obijając się o oparcie
kolejny raz double
to nie ten kort przecież

i sytuacja
powtarzaj, walcz o swoje
kiedy puszcza - nie jawi
się sokołem

dalej myślę o wyspie
ale znasz zdanie
nie oduczę cię siebie
tylko na glebie

widać odleżyny

po drugiej stronie










victoria!
albo klamka odpadła
nieodbezpieczone
gry planszowe w towarzystwie yorka
przesycam
cały negatyw
schowany

performer



wykreować
dodać do zmiany
wynaturzyć - dlaczego? bez zmiany
chłepcę jeszcze ten strumień
czuć bez smak, spojrzę w oczy
skakać! niech wieje!
szum, skrzypienie, kolejny raz łąka
szelest 
bez szpringi - płynąć
na co Ci ten kostium
pokaż choć szóstki 
nie, nie weź przestań
usiądź albo znikam
zniknij to przenika
po co mi te ruchy
gwałcę wciąż te mury
macha na pożegnanie

dym uleciał

katalizatory

wybuchy bomby atomowej w południowej Japonii
wszystkie latarnie na wybrzeżu pogasły
błoto przykrywa twarz Ziemi
ale to lepiej - trzeba zejść, mieć dystans
kochaj puki możesz, zawał spadnie

otworzony już jakiś czas temu sklep
okazał się być sprzeczny z panującymi zasadami
władze kantonu postanowiły załagodzić sytuację
sprzedając towar o połowę taniej

zbiegli się studenci
wykrzykując rewoltę na znak bezpodstawnej ucieczki
zajechał motorem w sam środek
zamilkli wszyscy
wyznania jednak okazały się być cichsze niż
pracujący silnik

stojąc na dachu
garnek w ręce trzymam
mieszam 
słyszę dźwięk nierozpuszczonego cukru
który obija me zwoje

szorstki wydaje się być

przejdzie

na gwarancji

ekwiwalent to taki komar
irytujący strup pozostawiony
może zniknie

to nie jest ucieczka
ani żadna inna wariacja
wydłuża się i milczy

to już nie te usta
smarem pokryte
z których melodia płynie

grzebiesz dalej a ziarna
pogubione

cwelem nazywany
kryptoponura snadź  -  daj więcej
wielka walka

czuję, że smęci
ale taka natura już jego
czuję, że oddycha

tylko przenika się czasem
w zły język się rozkleszcza
symbol niewiary

pusta krokwia
rozpęd już bierze

minotaur

z fali
się na róg odbić
po kamienistym dnie
poobraca

rozluźni i dotyka
a myśli o kimś innym
oponenta komponenta
w sierść się okłada

sygnał startu
w labiryncie marzeń
u wujka już majster
wydycha

kolarz w swym stroju
zew bez swego pragnienia
miara z wyłączoną liczbą
kreda która się nie kruszy

wyjątkowo teraz trzeba basenu
widać dno 
jesteś ograniczony

odezwji się w sposób właściwy

klaruj
miary

a instynkt niebezpieczny





apostrof






komunikat o otwarciu mostu zwodzonego
gdzie ktoś dalej na środku stoi
to będzie ciekawy wybór

parawanik na dobro
osłania ale kontur widać
idę dumnie bo mogę

w faktyczności unieść się półkę wyżej
bezcelowość wiecznego unoszenia swoich myśli
wieczna potrzeba unoszenia siebie ponad

zgrabnie ułożone w praktyczną metodę
no i już prawie na mecie stoję
ale nie chce przekraczać tego miejsca

było tu dobrze
ta myśl była piękna
budowała mnie

nieustannie

wywar
unosi się
czuć, nie trzeba mówić
nie rozłożę w otwarty sposób dłoni - powatrzam codziennie
a i tak na palcach liczę
gromadę elementów wzbudzających
każdy popęd chamujący
kolejny dzień przeczący
założenie, takie długodystansowe rzec można
tak i tu o to się kruszy, rozbija - można precyzyjniej

nie chcę czuć ruchu
co jeśli znowu stanie w drzwiach
niedaleko w końcu
i powie że chce jeszcze raz
i jeszcze
i potem domieszkę perfum zostawi
nieśwaidomie
upuści tak we framudze

gnuśny ten pył sam w sobie
to jest w połowie
tak jak wypuszczasz dym a on wraca
do płuc


czas oczekiwania


płachta wstydu ciepłogorzkiego
konturu, że jest
tylko poczekalnią uratuje
nie zaangażowanie, zawieś to
hydrałlika nie wyciąga
obojętne mi to i tak
skruszył jeszcze żeby było
umilając tą ułudę - tu najszybciej
dojechać

jest wiosna
klasztor i wiatr
na ołtarzu znów 
ciało pocięte

nie zostawiłem podpisu
pod zaświadczeniem, że się nie zgadzam
nie zostało dodane do porozumienia,
że jak chcę to mogę

dlaczego te słowa?

łkanie

co przywraca w pamięć
samo się zabija
cała ta gęba dobita
i pojemna
i pożąda
gniazdo uwikłane gdzieś
syndrom jedynaka
gniewny marsz 
przebiegł znów tą myślą
zaplata

chorobliwa zazdrość
nieporządany efekt
rychła skromność
i po co ten efekt?
zasymilowana ziemia
pół tonu gruzu
spada

nie czuję się zdrowo
czuję moc sprawczą
moralność zabrania
bardzo chcę i jednocześnie
nie chcę
to wybór należy


widzę kanał
brudy kolorytu ciemnego brązu
pobite i przeorane
zniszczone niedopalone
brudne i wycieńczone
potłuczone wywalone
całkiem przez wspomnień wał
wygniecione








rozebrałem się

dla dobra czy spokoju, ominiesz prawdę by nie zniszczyć
nie mówiąc, chcąc zasłaniać

i dlaczego tak nazywam
że górnolotnie, nie da się inaczej
bo jak to jest nieoczekiwanie
patrzysz i topisz nie jeden lodowiec
bo nie da się inaczej

czasem nóż tak dzierżyć i kawał mięsa odciąć, albo choć naciąć

jedna strona determinuje działanie 
chęć zobaczenia terminala 
dużo rzeczy to pozwala
przykład: wywieźć za brzeg

druga zaś dobija się mądrością dalajlamy
jakąś niepohamowaną walką gdzie widzisz, że to jednostronie działa
że to tylko ułuda myśli się skrada
i utyka znów rzeczywistość

chcę mówić ale ważę

przesadny harpun przebił
objętny kwas strzelił
społeczeństwo wymaga trzewi

wzruszaj dalej ramionami
pchaj to do przodu

rzuchwa pękła


Archiwum bloga