te wydając się banalnym koloryty liści, wzgórza biegające osoby byle szybko znieść ze schodów tych biegunów co przyciągają opiłki tysiąca twarz i jeszcze więcej wracając do tych samych odczuć cyklicznie
krzyczałem i rozbierałem się klaskając równocześnie biegałem, tarzałem się, a także dobierałem się do losu rysowaliśmy wspólnie wczasy, równe wygibasy obarczone najkańciastą z możliwych porcji eksploracji
rydwany takie ze dwa troche czornej od wulkanu ziemi pięknej parzystej jesieni gdzie boże wszystko się mieni albo też zmieni?