torów łoskot

czas, który ustanawia
na nowo dobierasz
dopięte wcześniej rzeczy
odpinasz szybko bo chcesz zobaczyć
kruszec już niewarty tyle
chyba się pomyiłem

stawia szklanę z płynem na rogu stołu
chciałbym ją strącić
patrzeć wolniej jak spada szybko

nie mogę patrzeć ci w oczy
bo widać wszystko

a już goły nie lubisz być

histeryczne stany przedpotopowe 
albo powódź znów wraca

chciałbym cię uśmiechnąć
kiedy zawracasz

.

powidok smutku i tulipan

zmęczony
co wolna jeszcze
puki płynie
nie ma to myśl w sobie zachowania
wpada i preparuje mnie, niszczeje
nie cieszę
nie załatane
odpada, klepie
stęka
brakuje metod
na co to komu
kto sie tym interesuje
weź się nie przejmuj a przejdzie
niech siedzi tam i piszczy
woła o uwagę, nędznie puki
kryptonimfa stadionu
że niby cel jest dobry
i gwarantem się stanie
po co mi przypominanie
na co ta funkcja w tym roztworze
ostatni mój raz
potworze

kuter








plan
i misteria
wołga 
nie przejawiaj bo to lepiej żeby spało
choć sapie
a zgliszcza już gniją
pożogą

gratyfikacje paryskie
postęp urbanistyczny
i jego konsekwencje
to tylko układ
i prewencje

dziękuję, na prawdę warte oparcia
i syto się czuję
obijając się o oparcie
kolejny raz double
to nie ten kort przecież

i sytuacja
powtarzaj, walcz o swoje
kiedy puszcza - nie jawi
się sokołem

dalej myślę o wyspie
ale znasz zdanie
nie oduczę cię siebie
tylko na glebie

widać odleżyny

po drugiej stronie










victoria!
albo klamka odpadła
nieodbezpieczone
gry planszowe w towarzystwie yorka
przesycam
cały negatyw
schowany

performer



wykreować
dodać do zmiany
wynaturzyć - dlaczego? bez zmiany
chłepcę jeszcze ten strumień
czuć bez smak, spojrzę w oczy
skakać! niech wieje!
szum, skrzypienie, kolejny raz łąka
szelest 
bez szpringi - płynąć
na co Ci ten kostium
pokaż choć szóstki 
nie, nie weź przestań
usiądź albo znikam
zniknij to przenika
po co mi te ruchy
gwałcę wciąż te mury
macha na pożegnanie

dym uleciał

katalizatory

wybuchy bomby atomowej w południowej Japonii
wszystkie latarnie na wybrzeżu pogasły
błoto przykrywa twarz Ziemi
ale to lepiej - trzeba zejść, mieć dystans
kochaj puki możesz, zawał spadnie

otworzony już jakiś czas temu sklep
okazał się być sprzeczny z panującymi zasadami
władze kantonu postanowiły załagodzić sytuację
sprzedając towar o połowę taniej

zbiegli się studenci
wykrzykując rewoltę na znak bezpodstawnej ucieczki
zajechał motorem w sam środek
zamilkli wszyscy
wyznania jednak okazały się być cichsze niż
pracujący silnik

stojąc na dachu
garnek w ręce trzymam
mieszam 
słyszę dźwięk nierozpuszczonego cukru
który obija me zwoje

szorstki wydaje się być

przejdzie

na gwarancji

ekwiwalent to taki komar
irytujący strup pozostawiony
może zniknie

to nie jest ucieczka
ani żadna inna wariacja
wydłuża się i milczy

to już nie te usta
smarem pokryte
z których melodia płynie

grzebiesz dalej a ziarna
pogubione

cwelem nazywany
kryptoponura snadź  -  daj więcej
wielka walka

czuję, że smęci
ale taka natura już jego
czuję, że oddycha

tylko przenika się czasem
w zły język się rozkleszcza
symbol niewiary

pusta krokwia
rozpęd już bierze

minotaur

z fali
się na róg odbić
po kamienistym dnie
poobraca

rozluźni i dotyka
a myśli o kimś innym
oponenta komponenta
w sierść się okłada

sygnał startu
w labiryncie marzeń
u wujka już majster
wydycha

kolarz w swym stroju
zew bez swego pragnienia
miara z wyłączoną liczbą
kreda która się nie kruszy

wyjątkowo teraz trzeba basenu
widać dno 
jesteś ograniczony

odezwji się w sposób właściwy

klaruj
miary

a instynkt niebezpieczny





Archiwum bloga