pukam
za szyje mnie weź
napluj
i zliż potem
piękne masz włosy
kocham je
zszyj jeszcze z cząstek tych wnikliwych niejako zdań coś więcej
ze strachu panoszymy się a podobno tacy sami
grywam jeszcze czas w piwnicy
ukrywam się tam na wszelki wypadek
pod żebrem się staje owadem
humor mi dopisuje
nie wierzę w to czasem
i znów mam wrażenie żem szałasem ognii sztucznych
ale przynajmniej świeci się
ironii już blisko
lubi czasem ślisko się jawnie nieprawdziwie wypowiadam
cały czas w myśl wchodzi mi żyto
to polskie żyto
i znów drzwi widzę
ryglujące się samym stwierdzeniem nieujętym a chcę ująć
czy piszesz teoremat
usytuowałem
blask matki
odbijałem
ale trzeba się uwolnić
puki czas pyka
szum szali
nie zmierzam wcale do grali
choć tak bardzo chciałeś
jawnie ukrywałeś
szymonem potem się nazwałeś
i znów te drzwi obsrane w kątach
hańba
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
15
(13)
- ► października (2)
-
►
13
(28)
- ► października (5)
-
►
12
(33)
- ► października (4)
-
►
11
(47)
- ► października (4)
-
►
10
(205)
- ► października (4)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz