Droga do Warszawy Centralnej.








przez toalety
gdzie wylatywaliśmy
w kosmos
przez szybką soplicowską drogę
do warsu
potem przez kłótni
bezsensownej tłum
do Grażyny dotarliśmy
następnego dnia praca (c.d.n.)
do nocy jakoś szło
potem przez moje bezsilne
udawanie słuchu zamieniłem się w żabę
biegnącą po korytarzu hotelowym
po 2 dobrych jackach mi to przyszło
że mi smak dodało

Brak komentarzy:

Archiwum bloga