4 por roku

WIOSNA

schodzą się pasterze dobrej nadziei przylądka
z zieloną nitką lewej ręki nawiązywać do dawnej
męki
zasiada na dwa kolana i łapie czerwieni sól po oczy
jawna jak spółka polarna idzie do otwarty czeka nas
was
nie chciał zsumować doświadczeń złych wspomnień łakniesz?
zastane jak moje światło marne


LATO

strasznie ciepło gorąco wręcz
pulsuje serce łapie duchot
pełno mi suchot w około
gaz ulatnia mnie
papierosów nie chcesz!
z łatwe takty wchodzi
ciało elektryzujące
całe


JESIEŃ

alkopolimerycznie weszło wszystko
zeszło jak krzesło mi spadł na głów
stan obojętny miernota cięty
w połowie dłuta urznięty szuka
grzechów ja dziadkiem do orzechu
mogę być


ZIMA


podłoga
nie-błoga
zimna jak
trwoga
dom
OLABOGA
staczać jak
taszczyć coś
masz
to idź i idź
jezry odpowiada
jak język pawiana
sny już nie dziś
łaknie
siódmej po siódmej
a jak iść
do pana
biała droga

Brak komentarzy:

Archiwum bloga